Jest to archiwalna wersja strony. Aktualna strona znajduje się pod tym adresem.

Urząd Miejski w Dębicy - Logo

Pomóżcie mi zobaczyć jak dorasta mój syn

Piątek, 09 Październik 2015

2015-10-03-andrzej_burdzy_jasiu_burdzy_01

Mam na imię Andrzej, mam 32 lata. A oto moja historia…Jestem chory na chłoniaka Hodgkina. Jest to choroba nowotworowa układu limfatycznego zwana ziarnicą złośliwą. Pierwszy raz zachorowałem, gdy miałem 17 lat. Kiedy moi rówieśnicy poznawali smak dorosłego życia ja spędziłem rok w Instytucie Pediatrii i Klinice Hematologii w Krakowie przechodząc trudną chemioterapię i radioterapię. Wówczas udało mi się wyzdrowieć.

Choroba odbiera wiele, znikają złudzenia, a rzeczywistość sprawia, że traci się radość życia. Ale ja swoją ponownie odnalazłem – po latach… Ma na imię Kasia i jest moją żoną. Mamy kochanego 1,5-rocznego synka Jasia. W momencie, kiedy moje życie znów nabrało sensu i zaczęło się układać wyczułem na swojej klatce piersiowej guza. Bóg jeden wie co wtedy pomyślałem!? Ale przecież chorobę miałem już za sobą! To niemożliwe! Wyniki badań nie pozostawiają wątpliwości – po raz drugi w życiu muszę przechodzić przez koszmar choroby nowotworowej.

Pojawiła się złość na cały świat i pytanie – dlaczego ja? Dlaczego właśnie teraz?! Nie mogę się załamać pomyślałem, mam rodzinę, to dla nich muszę żyć! Damy radę – powiedziała moja mama, nie poddamy się i będzie dobrze!

Czeka mnie teraz długa i wyczerpująca chemioterapia uzupełniana naświetleniami, która niestety nie daje 100% szansy na wyleczenie. Na szczęście przy leczeniu chłoniaków, mamy do dyspozycji wyjątkową broń – terapię celową, która znacznie zwiększa prawdopodobieństwo pokonania choroby. Jak to niestety zwykle w życiu bywa jest też „bad news” – lek Adcetris nie jest w Polsce refundowany, a jedna dawka leku kosztuje ok. 33 tys. zł., a czeka mnie przyjęcie aż 16 takich dawek co daje niewyobrażalną dla mnie kwotę ponad pół miliona złotych. Nie jestem w stanie sam zgromadzić takiej kwoty, zwłaszcza że podczas terapii nie będę mógł pracować.

Nadszedł moment załamania i pytanie skąd wezmę taką sumę? Nie mogę pozwolić, aby choroba zabrała mi wszystko co tak bardzo kocham! Wszystko co moje… radość moich bliskich, śmiejące oczy mojego synka, pocałunki mojej żony, zapach najpyszniejszej w świecie szarlotki mojej mamy… Mam wspaniałą rodzinę i przyjaciół, którzy walczą razem ze mną, niestety to za mało…

Dlatego z całego serca proszę Was o pomoc! Pomóżcie mi zobaczyć jak dorasta mój synek, słuchać pierwszych wypowiadanych przez niego słów, uczyć go jazdy na rowerze, pękać z dumy, gdy zda maturę… O chorobie dowiedziałem się 2 miesiące po moim ślubie. Chcę kochać i być kochanym, móc cieszyć się każdym dniem. Wierzę, że nie nadszedł jeszcze mój czas, dlatego potrzebuję Waszej pomocy. Moje życie jest jak świeca mogąca zgasnąć w jednej chwili. Proszę Was z całego serca pomóżcie mi podtrzymać jej płomień. Pomóżcie mi żyć! Nie osiągnę tego bez wsparcia dobrych ludzi.

Wpłaty prosimy kierować na rachunek:  Fundacja Śnieżki „Twoja Szansa”  ul. Dębicka 44  39-207 Brzeźnica  Podkarpacki Bank Spółdzielczy oddział w Dębicy  nr rachunku: 23 8642 1139 2013 3902 8554 0001 z dopiskiem „Andrzej Burdzy”.

Dla wpłat z zagranicy:  Podkarpacki Bank Spółdzielczy oddział w Dębicy  SWIFT: POLUPLPR  nr rachunku: PL 23 8642 1139 2013 3902 8554 0001 z dopiskiem „Andrzej Burdzy


www.andrzej-burdzy.pl

Dopóki walczysz jesteś zwycięzcą…

Nim zachorowałem na raka, czasem czytałem blogi osób chorych. Wielokrotnie sam pomagałem w akcjach charytatywnych. „Dlaczego to robisz ?” – pytała moja żona. „Wiem co czują, sam kiedyś przez to przechodziłem” – odpowiadałem.  Mam na imię Andrzej, mam 32 lata i wspaniałą kochającą rodzinę… mam też chłoniaka Hodgkina po raz drugi…

Po raz pierwszy dowiedziałem się o chorobie mając 17 lat. Był wrzesień 2000 roku (jakiś pechowy ten wrzesień dla mnie). Nie do końca zdawałem sobie sprawę z czym przyjdzie mi się zmierzyć. To o czym przyszło mi się przekonać przerosło moje wszelkie wyobrażenia. Nie lubię o tym mówić, nie lubię nawet o tym myśleć… To najzwyczajniej boli.. minęło 15 lat a ja pamiętam to jakby było wczoraj..

Każdy w swoim życiu musi pokonać jakąś przeszkodę. Jeden  będzie musiał przejść przez kałużę, ktoś inny pokonać ocean, a ja… muszę pokonać ziarnicę złośliwą. Widać Bóg, stwierdził, że kałuża byłaby dla mnie zbyt łatwa. Postanowiłem jednak walczyć z całych sił z chorobą i nigdy się nie poddawać.

Lipiec 2014

Kiedyś pewna osoba powiedziała mi, że odkryje w sobie niezbadane pokłady miłości, których sobie nawet nie wyobrażam. W lipcu 2014 roku przyszło mi się o tym przekonać…

Lądując na lotnisku w Warszawie jeszcze nigdy nie czułem takiego podenerwowania. Moja żona była w 9 miesiącu ciąży i czekała, żeby po 2 tygodniach w końcu mnie zobaczyć. Termin porodu miała dopiero pięć dni później.. jednak po moim wylądowaniu dostałem telefon – „to już !. Kilka godzin później poznałem najpiękniejszego młodzieńca na świecie i mogłem z dumą powiedzieć, że jestem tatą. Zrozumiałem wtedy że dla tego małego człowieka zrobię wszystko. Pierwsza myśl jaka przyszła mi do głowy biorąc na ręce mojego syna była:

    „Panie Boże proszę Cię żeby Jaś nigdy nie był chory tak jak ja, a jeżeli masz inny plan to ja za niego mogę jeszcze raz przejść przez to piekło. Każdy człowiek, który przeżył i widział to co ja widziałem, zrozumie to….”

Sierpień 2015

„Kasia, coś mi wyszło na klatce piersiowej” – od tych słów zaczęła się moja kolejna „przygoda” z rakiem. Rezonans magnetyczny w Rzeszowie podciął mi nogi – naciekająca, patologiczna zmiana guzowata, uciskająca lewe płuco. Zalecana pilna konsultacja z onkologiem !

Wrzesień 2015

Miałem nadzieję, że wizyta w Krakowie będzie tylko profilaktyczna. Niestety biopsja sprawiła, że spełnił się mój najgorszy koszmar.

Szpital Uniwersytecki, oddział hematologii w Krakowie i kolejne badanie – PET CT, czyli super nowoczesny tomograf komputerowy, miał już tylko ostatecznie potwierdzić diagnozę – ziarnica złośliwa. Od tej pory to miejsce miało stać się moim „drugim domem”…

Na konsylium lekarskim dowiaduje się, że istnieje lek, który może uratować mi życie – Adcetris !!! Od tamtej pory to słowo pada w ciągu mojego dnia dziesiątki razy !! Niestety terapia Adcetrisem kosztuje przeszło pół miliona złotych.

Musiałem schować swoją męską dumę do kieszeni i wyciągnąć rękę o pomoc. A uwierzcie mi, nie należy do najłatwiejszych oświadczyć wszem i wobec , że jest się chorym. Niemniej jednak, reakcja mojej rodziny, przyjaciół, a nawet obcych osób przeszła moje najśmielsze wyobrażenia. Dosłownie poruszyli niebo i ziemię aby mi pomóc. Dzięki nim uwierzyłem, że mam wielkie szanse zgromadzić te kwotę, że będę żyć !!

Będę musiał zniknąć na trochę, zmierzyć się z czymś czego bardzo się boję, wiele rzeczy przemyśleć, wdrożyć się w nowe leczenie, podjąć walkę. Bądźcie ze mną ! Nic nie dało mi tyle siły co Wy przez ostatnie kilka dni. Mówią, że przyjaciele są jak anioły, które podnoszą nas, gdy nasze skrzydła zapomniały jak latać. Za mną stoi cała armia aniołów !

Październik 2015

W środę (7-go października 2015 roku) rozpoczynam chemioterapię. Wkroczę do świata, w którym zawsze panuje noc i najzimniejsza z zim. Marzę tylko o jednym – chcę wrócić do „mojego” świata, do Kasi, do Jasia, do Julki – do mojego Domu..

Proszę bądźcie ze mną w zrealizowaniu mojego jedynego marzenia – pokonania nowotworu, który rozgościł się we mnie…

Archiwum newsów